eLKa – Julia Hebdzyńska. Znów debiut, czyli szukam talentów ;)
"W końcu każe mi się zatrzymać przy jednej z bram. Zaciągam hamulec i stoimy. Mówi, że teraz będzie zawracanie z wykorzystaniem infrastruktury. Fachowa nazwa i pełna profeska. Cud, miód i malina.
Przełykam głośno ślinę, bo wiem, że to trudne. Chyba widzi moje zmieszanie, ponieważ uśmiecha się jednym z tych swoich tajemniczych uśmiechów. Patrzę mu głęboko w oczy. Takie brązowe, myślę, takie piękne i powabne.
Wszyscy stali bywalcy mojego bloga wiedzą, że lubię debiuty. Czasem boję się po nie sięgać, bo to trochę tak jak z kupowaniem kota w worku. Niby coś się rusza i miauczy, ale nie wiadomo jak długo pożyje... (wybaczcie ten drastyczny przykład). "eLKa" zaintrygowała mnie komiksową okładką i ciekawym blurbem, Jednak to, co znalazłam w środku zaskoczyło mnie. Zatem jak długo pożyje ten kot? Przeczytajcie.
Pierwsze wrażenia
Pewnie zastanawiacie się, dlaczego nie zrobiłam zdjęcia i raczę Was materiałem od wydawcy. Otóż zdjęć nie robię gdy: czytam e-booka lub zdjęcia zrobić się nie da, z różnych względów. Kto pierwszy zgadnie jaki powód miałam tym razem, otrzyma egzemplarz książki. Czekam na odpowiedź w mailu i proszę, nie zdradźcie mojego planu w komentarzu. Książeczka zaskoczyła mnie też objętością, jest idealna na krótką chwilę oddechu między "cięższymi" lekturami.
Fabuła
Osiemnastoletnia, bezimienna dziewczyna rozpoczyna kurs nauki jazdy. Wybiera termin dość nieciekawy, czyli późną jesień.. Jest zimno, ponuro, wieje, w listopadzie pada już śnieg, a ona niestrudzenie biega na jazdy, które stają się szkołą... uczuć. Szesnaście lat starszy instruktor funduje jej jazdę bez trzymanki po bezdrożach ludzkich relacji, testuje jej dojrzałość i zapał oraz szkoli manewry... ustami. Co z tego wyniknie? Nie bójcie się, nic zdrożnego ;)
Notka biograficzna autorki
Julia Hebdzyńska, ur. 12 lipca 1994, zodiakalny rak. Studentka filologii polskiej na Uniwersytecie Warszawskim. Ukończyła klasę o profilu filmowym w warszawskim LO im. Hugona Kołłątaja. Zafascynowana literaturą polską i brakiem granic ludzkiej wyobraźni. Nie ma dla niej życia bez fotografii i muzyki.
Cechują ją niepoprawne marzenia i chaotyczny umysł.
Opinia
Sięgając po ten debiut spodziewałam się romansu (blurb jest jednoznaczny). Tak, moi drodzy - marzyłam o przygodzie miłosnej kursantki i przystojnego instruktora. A otrzymałam monolog. Monolog dziewczyny, która nigdy nie miała bliższych kontaktów z płcią przeciwną. Może to dziwne, skoro miała 18 lat, jednak taka postawa rozczuliła mnie i sprawiła, że polubiłam bohaterkę. Jej tekst "całuje mnie, skubaniec!" wywołał we mnie wybuch niekontrolowanego śmiechu, zresztą cała opowieść była niezmiernie zabawna. Wyobraźcie sobie dziewczynę, która zamiast szlifować obsługę samochodu, patrzy cielęcym wzrokiem w brązowe oczy instruktora; która przeżywa ekscytację, gdy rękaw tegoż ociera się o jej udo podczas manewru; która zamiera w oczekiwaniu na pocałunek, choć go nie chce ;) Wszystko mi się w tym monologu podobało, stopniowanie napięcia, nasycenie emocjami, nietypowość formy. Zaskoczyło mnie to, jak dobrze się bawiłam. Wszak książeczka traktuje o jednej rzeczy - o emocjach nastolatki wymykających się spod kontroli.
Za to instruktor zrobił na mnie negatywne wrażenie, czasem łapałam się na myślach, że jest pedofilem... Jego zachowanie było mocno naganne i gdyby nie fakt, że kursantka była pełnoletnia - moje nerwy mogłyby nie wytrzymać. Niemniej jednak sam pomysł wydał mi się ciekawy i nieszablonowy.
Książeczka ma niecałe 100 stron, więc czyta się błyskawicznie. Jest językowo poprawna i znakomicie odzwierciedla słownictwo nastolatków (tych grzeczniejszych). Czytałam zarzuty innych blogerów, że historia jest naiwna i dziecinna. Moi drodzy, trochę dystansu! Książkę napisała dwudziestolatka, idealnie odzwierciedliła język rówieśników, bez zbędnych wulgaryzmów czy pseudo-mądrości. To nie jest dzieło odkrywcze, ani wybitne, jednak znakomicie bawi i nie uważam, bym czytając je zmarnowała czas. Jedyne do czego mogę się przyczepić, to zakończenie - dla mnie dość niejasne. I jeszcze jeden minus to czarna, matowa okładka - zostawiłam na niej wszystkie palce, więc zwycięzca konkursu może zebrać odciski ;)
Mała dygresja. Moim zdaniem - to udany debiut i dobrze wróży na przyszłość.
Nie znam tej autorki, nie wiem jaką jest osobą ani jaki ma stosunek do krytyki. Mam nadzieję, że ze wszystkich uwag jakie otrzymuje wyciągnie wnioski zamiast się obrażać i hejtować recenzje blogerów, jak to mają w zwyczaju inni debiutanci.
Powiem Wam, że po wszystkich ostatnich "aferach" w blogosferze odechciewa mi się czytać i recenzować debiuty.
Autorzy, apeluję do Was: trochę pokory! Wasze dzieła mają prawo nam, blogerom, się nie podobać. Każdy z nas ma inny gust i inne wymagania w stosunku do lektur. Mamy prawo wyrażać swoje zdanie, które z założenia jest całkiem subiektywne. Jedna negatywna recenzja nie robi w Waszej książki arcydzieła, ani totalnego gniota. Zamiast się obrażać, spróbujcie nas zrozumieć. Zamiast hejtować - rozmawiajcie. Macie prawo do błędów - a my, do ich wytykania.
Dla kogo
Dla nastolatek, dla kursantek z głową w chmurach, dla marzycielek.
Dla zabawy i do czytania na szkolnej przerwie.
Dla wielbicieli debiutów.
Ocena
4/6
Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu NovaeRes