Bezczelna - Martyna Kubacka. Tego było mi trzeba!
Spójrzcie na okładkę debiutu Martyny Kubackiej. Budzi skojarzenia? Intryguje? Kusi? A może wręcz przeciwnie, nie macie ochoty nawet wziąć do ręki czytadła nieznanej autorki i myślicie, że to marny erotyk? Uwierzycie mi na słowo, jesli powiem, że jestem w pełni usatysfakcjonowana lekturą? Mam nadzieję, że tak!
Nieokrzesana bohaterka to motyw, który ostatnimi czasy często gości w literaturze kobiecej. Jednak nieczęsto się zdarza, by zamysł autorki został tak perfekcyjnie przekuty w rzeczywistą postać. Kubackiej się udało, wykreowała bohaterkę, która nie budzi wątpliwości – jest bezczelna do szpiku kości. Krzyczy, obraża ludzi i oblewa winem nieszczęśników, którzy krzywo na nią spojrzą, bądź ośmielą się niewłaściwie zachować.
Magda, bo tak na imię ma bezczelna dziewucha z powieści, jest kwintesencją wrednego charakterku. Otwarcie walczy o swoje, twardo stąpa po ziemi i w dodatku nie wierzy w coś tak błahego, jak miłość. Pewien niekontrolowany wybuch zapewnia jej wilczy bilet z uczelni i dziewczyna jest zmuszona szukać pracy. Jednak jak to zrobić, gdy każdy potencjalny szef proponuje karierę przez łóżko lub po prostu gapi się w dekolt? Oj, kariera Magdy nie będzie usłana różami...
Do komletu pojawi się książę, który zamiast rumaka wolałby Transformersów, kobiety traktuje jak niemy dodatek do garnituru, a imiona pracowników poznaje wtedy, gdy wręcza im wypowiedzenie...
Z takiej mieszanki może powstać jedno – niekontrolowana erupcja emocji. Jesteście ciekawi? Zapraszam do lektury.
Takiej powieści było mi trzeba! Lekkiej, zabawnej, błyskotliwej a do tego romantycznej. Początek nie zapowiadał się najlepiej. Bohaterka skojarzyła mi się z Malice (Żyli niedługo i nieszczęśliwie) i już myślałam,że będę zmuszona czytać kalkę znanych mi już historii. Niesamowicie cieszy mnie, że tak bardzo pomyliłam się w ocenie. Martyna Kubacka wykreowała charakternych bohaterów, których perypetie autentycznie mnie bawiły. Wprost nie mogłam odkleić się od książki i czytałam nieprzerwanie, aż do przewrócenia ostatniej strony. Autorka utrzymała stałe tempo akcji, dosłownie bombardując czytelnika wydarzeniami, a taki zabieg nie zdarza się często wśród debiutujących pisarzy. Nie pozostawiła mi ani chwili na złapanie oddechu, mieszając losy bohaterów i sprawiając, że przecierałam oczy ze zdziwienia bądź zwijałam się ze śmiechu. Wywołała we mnie szereg emocji i zapewniła mi kilka godzin niegłupiej rozrywki w polskim wydaniu.
Zaskoczyło mnie kilka rzeczy, po pierwsze – to nie jest erotyk, a raczej zgrabnie napisana komedia romantyczna dla kobiet w każdym wieku (choć te młodsze na pewno przyjmą ją lepiej). Opowiada klasyczną historię Kopciuszka, który trafił do współczesnej bajki i nie bardzo potrafił się dostosować ze względu na krnąbrny i wybuchowy charakterek. Mamy też księcia (a nawet kilku i trudno dokonać wyboru między nimi ponieważ wszyscy są cudowni), mamy najlepszą przyjaciółkę, toksyczną matkę, nieznanego ojca i ponętną, choć dość tępą blondynkę – literacki all inclusive ;)
Kolejnym zaskoczeniem był warsztat i styl autorki. Miałam świadomość, że to debiut ale postaci dopracowano niemal do perfekcji. Kubacka nadała im unikalne cechy, napisała dowcipne i złośliwe dialogi, oraz stworzyła wiarygodną siatkę więzi między bohaterami. Rozmowy między Magdą a księciem (tak roboczo nazwę głównego bohatera, byście nie odgadły przedwcześnie kto nim jest) aż iskrzyły od emocji, a ja czułam się jak niemy obserwator przedstawionych scenek. Pokażcie mi inną debiutantkę, której udaje się taka sztuka ;)
Ostatnim zaskoczeniem była kreacja otoczenia bohaterów. Martyna Kubacka nie tylko stworzyła środowisko, w którym pracowali, ale też wiele realnych i obrazowych scenek sytuacyjnych. Zadbała o psychologiczne tło postaci, pokazała ich przeszłosć i powiązała z teraźniejszością oraz konsekwentnie dopracowała elementy tak, by całość była spójna i ciekawa. Za to wszystko należą się wielkie brawa!
Żeby nie było tak różowo przyczepię się do kilku rzeczy. Po pierwsze, w całej powieści naliczyłam około pięćdziesiąt powtórzeń słowa bezczelna, równie często pojawiał się dupek, kretyn i nadęty bufon. To naprawdę nie było konieczne. Postać Magdy została rozpisana tak, że nawet średnio inteligentny czytelnik doskonale wiedziałaby, jaka cecha charakteru dominuje u dziewczyny. Jeśli chodzi zaś o obraźliwe określenie mężczyzny – w języku polskim mamy co najmniej czterdzieści synonimów słowa dupek ;)
Zauważyłam jeszcze jeden techniczny szczegół, na punkcie którego mam obsesję, otóż ilekroć w powieści pojawiały się wzmianki dotyczące lekarzy i pielęgniarek autorka robiła z nich istoty niezbyt rozumne. Pielęgniarka nie powie do pacjenta, że wjechał w niego psychopata, a lekarz nigdy w życiu w rozmowie z rodziną chorego nie użyje takich słów:
Podsumowując: Bezczelna to świetny debiut, zabawny, błyskotliwy i niesamowicie relaksujący. Opowiada o ludzkim sprawach z przymrużeniem oka, pokazuje miłość, walkę o marzenia i siebie. Udowadnia, że nawet najokropniejsze cechy charakteru można zrozumieć i okiełznać, jeśli tylko znajdziemy w sobie odpowiednią motywację. Serdecznie polecam, a sama czekam na więcej!
Za cudowny relaks i wielką dawkę humoru serdecznie dziękuję Autorce.
Szczegóły
Tytuł: Bezczelna
Autor: Martyna Kubacka
Wydawnictwo: NovaeRes 2014
Ocena
treść: 5-/6
styl: 4+/6
okładka: 4+/6
debiut: słaby, przeciętny, dobry, bardzo dobry
\